Dedykacja dla Asi Blanco
- Violetta - słyszę głos Verdas'a gdy kończę ostatnią poprawkę, po czym chowam papiery do teczki. - Violetta - w pomieszczeniu pojawia się Leon, patrzę się na niego znudzona. - O co chodziło to z Camillą? Znasz ją? - spoglądam na niego i wzruszam ramionami. - To nie twoja sprawa - tłumaczę wstając. Podchodzę do niego,tak że stoimy spoglądając sobie prosto w oczy. - Nie rozumiem - krzywi się, wzdycham cicho i podaję mu czerwoną teczkę. - Właśnie, dlatego niech tak zostanie. Odwracam się, biorę mój płaszcz z wieszaka, wchodzę do windy wybierając odpowiedni przycisk, zostawiając Verdas'a w lekkim szoku.
Camilla Smith, mój wróg numer jeden. Od zawsze nie darzyłyśmy się sympatią. Jej matka i ona zniszczyły nam życie.
- Czego chcesz? - warczę w stronę ojca gdy otwieram drzwi. - Porozmawiać i... - nie daję mu dokończyć ponieważ wybucham. - Porozmawiać?! Ooo wielkiemu panu przypominało się że ma córki! Cóż się się stało!?
Czyżby zostawiła cię? Przychodzisz jakby nigdy nic po dwóch latach, właśnie dwa lata nawet głupiego listu nie wysłałeś a co dopiero zadzwoniłeś!
I ty chcesz "porozmawiać"? - syczę w jego stronę. Mężczyzna spogląda na mnie zdziwiony, już otwiera usta żeby coś powiedzieć lecz przerywa mu w tym damski głos. - German skarbie ileż można załatwiać jakoś sprawę - W pomieszczeniu pojawia się wysoka blondynka a za nią szczupła rudowłosa dziewczyna.
Gdy wracam do domu w salonie znajdują się Rose i Brad. Gdy mnie zauważają momentalnie milkną. Jedyne Rose obdarza mnie uśmiechem. - Coś... coś się stało? - pytam zdziwiona ich zachowaniem odkładając klucze na półkę.
- Viluu... - zaczyna. - Widzisz bo... - nie kończy ponieważ przerwa jej chłopak. - Wyprowadzasz się - wypala nagle Bard, Rose odwraca się i spogląda na bruneta morderczym wzrokiem. Spoglądam najpierw na dziewczynkę późnej na chłopaka. Rose powolnym krokiem do mnie podchodzi i przytula. - Chcieliśmy żebyś miał swoje miejsce - tłumaczy po chwili. - Brad już zawiózł twoje rzeczy gdy byłaś w pracy, to niedaleko od nas, jakiś kilometr - uśmiecha się głaszcząc moje ramię. - Gniewasz się?
Spoglądam na nią przez chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią, lecz po chwili potrząsam lekko głową.
- Mam nadzieję że ci się podoba. - spogląda na mnie posyłając mi uśmiech, który odwzajemniam. - Tak, pięknie tu. - odpowiadam rozglądając się wokół. We wszystkich pomieszczeniach panuje beż z bielą, moje ulubione kolory. Podchodzę bliżej okna, które ciągnie się od podłogi do sufitu. Widnieje za nim panorama Nowego Yorku.
- Opłaciliśmy czynsz za trzy miesiące, tak na początek, późnej mam nadzieję że sobie poradzisz - słyszę za sobą, odwracam się w ich stronę, po czym podchodzę i przytulam się do każdego. - Dziękuję - szepcze po oderwaniu.
- Wiesz, będzie mi brakowało naszych nocnych karaoke - odzywa się nagle Brad próbując się nie rozpłakać, lecz nie wychodzi mu to, co wywołuje u mnie śmiech. - Mi też - szturcham go lekko w ramię. - Jak coś to pamiętaj zawsze jesteśmy. Możesz zadzwonić, przyjść, cokolwiek. W moich oczach momentalnie pojawiają się łzy. Ponownie wtulam się w Rose cicho szlochając. - Dobrze, musimy już lecieć bo się zaraz rozpłacze na amen. - śmieje się nerwowo. Żegnamy się ostatni raz, po czym para opuszcza mieszkanie a ja opadam na białą kanapę przy oknie. - Co za dzień - szepcze do siebie cicho wzdychając.
Ogólnie piszę to tak "na razie " codziennie póki jestem chora to nie mam co robić... A i Heyy! xD
Kolejny rozdział!! Woooo!! Powrót do przeszłości, chociaż nie do końca, ale wzzytskiego wam opisywać jescze nie będę bo to początek opowieści. Narazie wiadomo że Camilla to przyrodnia siostra Vils, znaczy wiecie... Ojca kochani córka xD Versas taki ciekawski, zobavzycie co będzie później Wyprowadzka..
Brad się popłakał... xD Dobra tyle, nic już wam nie mówię!
Do następnego!
Tila