czwartek, 20 kwietnia 2017

IV "Wróciła "

Never say never

- Jesteś jakaś dziwna. - stwierdza blondynka co chwilę spoglądając na mnie.
Powiedzieć jej? Trudno, spróbuję.
-  Camilla wróciła - wzdycham cicho i opieram czoło o blat stolika.
-  Tak mi przykro...  -  szpcze cicho, dotykając mojej dłoni.  Podnoszę się i posyłam jej wymuszony uśmiech.  -  Ale wiesz co jest najgorsze ? - kiwa przeczaco głową.
-  Jest to dziewczyna Verdas'a.  -  twarz mojej przyjaciółki nie wyraża żadnych emocji. Jedynie jakby się nad czymś zastanawiała.
-  Wiedziałaś  - szepczę, w moich oczach zaczynają zbierać się łzy.  - Wiedziałaś i nic mi nie powiedziałeś -  mówię z wyrzutem. Ferro chce coś powiedzieć, lecz nie daję jej nawet zacząć. -  To o to ci chodziło wtedy w kawiarni  - teraz po moich policzkach swobodnie spływa słona woda.  -  Vilu zrozum mnie, ja...
-  Nie Ludmiła, nie zrozumię cię, jesteś moją najlepszą przyjaciółką i takie coś przede mną zataiłaś - wyparuje się w nią z wyrzutem.-  Vio... - kręcę głową.
-  Spotkamy się, ale teraz nie jestem w stanie.
Cześć -  bąkam, zabieram swój beżowy płaszcz i wychodzę.
Dobrze wiedziała że pracuję u Verdas'a, czemu mi nie powiedziała że spotyka się  z Camillą?
Czy tak trudno powiedzieć prawdę?
Wchodzę do swojego mieszkania i pierwsze co robię to rzucam się na łóżko i wybucham głośnym płaczem. Nienawidzę życia.

-  Wyglądasz jak zombie -  stwierdza Jack przyglądając się bliżej mojej twarzy.
Podnoszę wzrok i patrzę na niego z irytacją.
-  Jack, proszę cię nie dobijaj mnie. - mówię i spowrotem wracam do pracy.
-  Kochana, to widać! Hello, mamy dwudziesty pierwszy wiek!  -  krzyczy wymachując mi przed oczami reklamą firmy.
Jack to taka moja męska najlepsza przyjaciółka. Jest gejem, to wszystko wyjaśnia.
-  Jacki pogadamy późnej, a teraz pozwól mi spokojne skończyć ten projekt, bo jak Verdas tego nie dostanie to będę miała przewalone, a ty razem ze mną! -  krzyczę szptem i posyłam mu wymuszony uśmiech. Brunet głośno wzdycha, schodzi z mojego biurka i wychodzi.

Pukam do drzwi gabinetu Leona. To tak na wszelki wypadek, nie chcę powtórki, które niedawno zaistniały.
Słysząc proszę wchodzę do pomieszczenia, mężczyzna w tym czasie wypełnia jakieś dokumenty.  -  Tu masz ten projekt, o który prosiłeś. - tłumaczę, w tym samym czasie podaję mu żółtą teczkę.  -  Dzięki  -  mówi podnosząc wzrok. - Wow... wyglądasz
- Tak wiem, jak zombie czy coś, ale proszę cię, nie mówmy o tym. -  podeszłam do białej kanapy, która znajduje się obok biurka Verdas'a.  -  Ciężki dzień?  -  pyta siadają obok mnie. Kiwam twierdząco głową i opieram się ręką o poręcz kanapy.  Moje oczy powoli zaczynają się zamykać, zamiast płakać całą noc, mogłam poświęcić chodź troszeczkę czasu na sen.
O ironio, przecież to jestem ja! Zawsze wszytko robię na przekór.
-  Jak poszło spotkanie? -  zadaję pytanie, próbując nie zasnąć. -  Dobrze, klienci byli zadowoleni, budowę zaczniemy już w następnym tygodniu. -  mówi podekscytowany.  Odwracam się w jego stronę i uśmiecham.
-  To dobrze, bardzo dobrze - odpowiadam opierając się o jego ramię i powoli zamykam oczy.

Budzę się słysząc czyjeś szpety. Otwieram powoli oczy i spoglądam, Camilla i Leon.
-  Cholera - klne w myślach. Postanawiam przysłuchać się rozmowie. -  Wytłumaczysz mi to -  krzyczy szeptem do Leon, gestem ręki pokazując na mnie.  -  Zaspała, co miałem zrobić? Wyrzuć ją? - opowiada.  -  Przydało by się -  burczy niezadowolona. Zrezygnowany szatyn opiera się o biurko i wzdycha. -  Teraz będziesz robiła mi scenki zazdrości?
Rudowłosa spogląda na niego morderczym wzrokiem, prycha i wychodzi.
Teraz już wiem co zrobię, mam plan i zamierzam go wcielić w życie. Camillo Smith szykuj się, teraz to ja będę górą.

Witam wszystkich!
Albo z dwie osoby😢
W ogóle ktoś mnie czyta?
Smutam...
Jeden plus na dzień dzisiejszy że jeszcze nie zawaliło moje podwórko śniegiem.
Jeszcze...
Czego ja teraz piszę o moim podwórku?
Zresztą, rozdział...
Ludmiła wiedziała,  się trochę porobiło
Ale co tam...
Co ma być to będzie
Do następnego!

Tila